Epilog - tekst wraz z komentarzem

Mickiewicza napisał epilog już po ukończeniu Pana Tadeusza i nawet nie dołaczył go do pierwszego wydania swojego dzieła, bowiem nie zdążył z jego redakcją. Obecnie uważa się epilog za rodzaj literackiego autokomentarza Mickiewicza, w którym autor wyjaśnia swój artystyczny zamiar i przedstawia kontekst powstania epopei.

O tem-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapoznych żalów, potępieńczych swarów!

Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzi znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha,
I każą oddać co prędzej ducha.

Osoba mówiąca utożsamia się ze zbiorowością zbiegów, czyli emigrantów - mowa o tzw. Wielkiej Emigracji, a więc grupie składającej się z przedstawicieli szlachty, polityków, artystów, poetów, żółnierzy powstańczych, którzy wyemigrowali z kraju bezpośrednio po powstaniu listopadowym w 1831 roku, głównie do Francji, a więc na “paryski bruk”.

Atmosfera wśród uciekinierów jest gorzka, pełna poczucia winy i wzajemnego potępienia. Emigranci, chcąc nie chcąc, skazani są na łąskę kraju, który ich przyjął. Francuski rząd decydował o rozmieszczeniu Polaków, o miejscu ich zamieszkania oraz o wysokości płaconego byłym powstańcom żołdu oraz zasiłku dla pozostałych.

Czas morowy - to czas wyjścia posłów sejmowych, rządu narodowego i reszty wojsk polskich w ciągu września r. 1831 za granice Królestwa Kongresowego. Morowy był ten czas takie ze względu na panującą wówczas na ziemiach polskich cholerę,.

Ciasny krąg łańcucha - odnosi się do sytuacji rozmieszczenia były powstańców w różnych, niewielkich okręgach, które uniemożliwiały im nawiązywanie wzajemnych kontaktów.

A gdy na żale świat ten nie ma ucha!
Gdy ich co chwila nowina przeraża,
Bijąca z Polski jak dzwon ze smetarza,
Gdy im prędkiego zgonu życzą straże,
Wrogi ich wabią zdala jak grabarze!
Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą!
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie ohydzą
Że utraciwszy rozum w mękach długich,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich.

Podmiot wiersza ukazuje smutny stan psychiczny emigrantów - zatrwożonych nowinami z kraju, wyobcowanych, ciągle przeżywających klęskę, pozbawionych nadziei.

Ostatnie wersy fragmentu odnoszą się do sporów politycznych, jakie rozgorzały wśród polskich uchodźców w latach 1832-1834, a których przedmiotem były między innymi dociekanie przyczyn upadku powstania i wzajemne oskarżenia o odpowiedzialność za klęskę insurekcji listopadowej między róźnymi stronnictwami emigracyjnymi.

Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu
I szukać tylko cienia i pogody,
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody…

Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwszym czasóm
I dumał, myślił o swojej krainie.

W wierszu pojawia się pierwsza deklaracja zamiarów artystycznych poety, określającego się skromnie ptakiem małego lotu. Będzie on w swoim dziele pomijał zbyt bolesne tematy z bieżącej polityki - owe strefy ulewy i grzmotu i skłaniał się do przywoływania kojących treści, wspomnień dzieciństwa i ojczystych krajobrazów.

Ale o krwi tej, co się świeżo lała,
O łzach, któremi płynie Polska cała,
O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała!

O nich pomyślić nie mieliśmy duszy…
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
Nawet Odwaga załamuje ręce.

Te pokolenia żałobami czarne,
Powietrze tylu klątwami ciężarne,
Tam mysli nie śmiała zwrócić lotów
W sferę, okropną nawet ptakom grzmotów.

Poeta w powyższych wersach mówi o powstaniu listopadowym za pomocą rozbudowanej perfrazy, po raz kolejny deklarując zamiar pominięcia tej bolesnej tematyki w swoim utworze.

O Matko Polsko! ty tak świeżo w grobie
łożona - niema sił mówić o tobie!
Ach, czyjeż usta śmią pochlebiać sobie,
Że dzisiaj znajdą to serdeczne słowo,
Które rozczula rozpacz marmorową,
Które serc wieko podejmie kamienne,
Rozwiąże oczy tylą łzą brzemienne,
I sprawia, że łza przystygła wypłynie?
Nim się te usta znajdą, wiek przeminie.

Uroczysta apostrofa do Matki Polski to oczywiście wyraz hołdu złożonego ojczyźnie ale i potwierdzenie ogromu cierpienia po stracie ojczyzny.

Kiedyś - gdy zemsty lwie przehuczą ryki,
Przebrzmi głos trąby, przełamią się szyki,
Gdy wróg ostatni wyda krzyk boleści,
Umilknie, światu swobodę obwieści,
Gdy orły nasze, lotem błyskawicy,
Spadną u dawnej Chrobrego granicy,
Gdy ciał podjedzą i krwia całe spłyną,
I skrzydła wreszcie na spoczynek zwiną!-
Wtenczas, dębowem liście uwieńczeni,
Rzuciwszy miecze, siądą rozbrojeni!
Rycerze nasi! zechcą słuchać pieśni!
Gdy świat obecnej doli pozazdrości,
Będą czas mieli słuchać o przeszłości!
Wtenczas zapłaczą nad ojców losami
I wtenczas łza ta ich lica nie splami.

Poeta zapowiada w powyższych wersach ostateczną walkę, która rozegra się kiedyś w przyszłości i która na zawsze rozgromi wrogów wolności - przede wszystkim carską Rosję. Tylko wtedy może nastać wolność Polski oraz innych uciśnionych narodów.

Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,
W całej przeszłości i w całej przyszłości
Jedna już tylko jest kraina taka,
W której jest trochę szczęścia dla Polaka,
Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty, jak pierwsze kochanie,

Niezaburzony błędów przypomnieniem,
Niepodkopany nadziei złudzeniem,
Ani zmieniony wypadków strumieniem.
Gdziem rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał,
Te kraje radbym myślami powitał,

Kraje dzieciństwa, - gdzie człowiek po świecie
Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie
Małe i piękne, jadowite rzucił,
Ku pożytecznym oka nie odwrócił,

Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny!
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!
Jakże tam wszystko do nas należało,
Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia,
Aż do każdego strumienia, kamienia,
Jak każdy kątek ziemi był znajomy
Aż po granicę, po sąsiadów domy!

I tylko krajów tych obywatele
Jedni zostali wierni przyjaciele,
Jedni dotychczas sprzymierzeńcy pewni!

Bo któż tam mieszkał? - Matka, bracia, krewni,
Sąsiedzi dobrzy. Kogo z nich ubyło,
Jakże tam o nim często się mówiło,
Ile pamiatek, jaka żałość długa,
Tam, gdzi do pana przywiążańszy sługa,
Niż w innych krajach małzonka do męża,

Gdzie żołnierz dłużej żałuje orężą,
Niż tu syn ojca; po psie płaczą szczerze
I dłużej, niż tu lud po bohaterze.

I przyjaciele wtenczas pomogli rozmowie
I do piosnki rzucali mnie słowo za słowem,
Jak bajeczne żórawie nad dzikim ostrowem,
Nad zaklętym pałacem przelatując wiosną,
I słysząc zaklętego chłopca skargę głośną,
Każdy ptak chłopcu jedno pióro zrucił,
On zrobił skrzydła i do swoich wrócił.

Powyższy fragment, w którym po raz pierwszy ujawnia się pierwszoosobowy podmiot liryczny, jest pochwałą kraju lat dziecinnych, a więc szczęśliwego czasu na ojczystej ziemi, wśród bliskich ludzi, których cechowała prostota, dobroć, nadzwyczaj głęboka uczuciowość.

O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,
Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy,
Żeby wiesniaczki, kręcąc kołowrotki,
Gdy odśpiewają ulubione zwrotki
O tej dziewczynie, co tak grać lubiła,
Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,
I o tej sierocie, co piękna jak zorze,
Zaganiać gąski szła w wieczornej porze,
Gdyby też wzięły na koniec do ręki
Te księgi proste jako ich piosenki!

Poeta wyraża nadzieję, na to, że jego utwór przemówi do ludzi prostych, którzy uznają go za swój. Tym samym Mickiewicz prezentuje tu romantyczną wizję narodu jako wspólnoty wszystkich ludzi, niezależnie od ich społecznego pochodzenia, a także romantyczny sentyment dla ludu, jako nośnika najważniejszych i najcenniejszych wartości narodowych.

Tak za dni moich, przy wiejskiej zabawie,
Czytano nieraz pod lipą na trawie
Pieśń o Justynie, powieść o Wiesławie.
A przy stoliku drzemiący pan włodarz,
ekonom, lub nawet gospodarz,
Nie bronił czytać, i sam słuchać raczył,
I młodszym rzeczy trudniejsze tłumaczył,
Chwalił piękności, a błędom wybaczył.

Pieśń o Justynie to aluzja do utworów lirycznych Franciszka Karpińskiego, poety reprezentującego sentymentalizm, dedykowanych jego ukochanej Justynie, np. Do Justyny. Tęskność na wiosnę.

Powieść o Wiesławie to aluzja do sielanki Kazimierza Brodzińskiego, opublikowanej w 1820 roku, a więc na krótko przed debiutem literackim Mickiewicza.

Wspomnienie wspólnego czytania utworów literackich przez ludzi prostych oraz przedstawicieli drobnej szlachty (ekonom, goospodarz) ma zapewnie przypominać o sielskim charakterze dawnego życia a także wyidealizowanej wspólnocie Polaków zamieszkujących ziemie ojczyste.

I zazdrościła młodzież wieszczów sławie,
Która tam dotąd brzmi w lasach i w polu,
I którym droższy niż laur Kapitolu
Wianek rękami wiesniaczki osnuty,
Z modrych bławatków i zielonej ruty…

(Paryż, wiosna 1834)

Kapitol to oczywiście wzgórze rzymskie ze słynną świątynią Jowisza. Laur zaś to metonimia oznaczająca wieniec laurowy, będący symbolem zwycięstwa, ale także wyróżnienia dla poetów. Wielu z nich przedstawiano właśnie z wieńcem laurowym na skroniach.

W 1341 roku wybitny włoski poeta Francesco Petrarka został uwieńczony laurem na Kapitolu i być może do tego wydarzenia nawiązuje Mickiewicz.

Jednak polski poeta deklaruje, że bliższa mu nagroda w postaci wianka uplecionego przez polską kobietę z ludu niż laurowy wieniec Kapitolu.