Mityzacja rzeczywistości w Sklepach cynamonowych

Opowiadania Brunona Schulza są znakomitym przykładem literatury, w której dokonuje się mityzacja rzeczywistości. Mityzacja to zabieg literacki polegający na kreowaniu świata przedstawionego tak, by przypominał wyobrażenia mityczne, a więc niezwykłe, magiczne, uniwersalne. Schulz podchodził do tego procesu w sposób absolutnie świadomy i filozoficznie pogłębiony. Świadczą o tym rozważania teoretyczne, jakie zawarł między innymi w swoich esejach i listach. Warto spojrzeć na Sklepy cynamonowe przez pryzmat tych rozważań, stanowią one bowiem cenny kontekst interpretacyjny (czytaj: pozwalają lepiej zrozumieć utwory).

Zarys fabuły

Narratorem Sklepów cynamonowych jest młody chłopiec, mieszkający z rodzicami i służącą Adelą w niewielkim mieście. Wizja świata przedstawiona w opowiadaniach Schulza to mieszanka wyobraźni dziecięcej z nieznającą ograniczeń kreatywną imaginacją wyrafinowanego artysty. Rzeczywistość jak najbardziej codzienna: mieszkanie, sklep, ulice miasteczka dostarczają narratorowi okazji do nieustannych olśnień i zdziwień. Schulz nie ukrywał, że Sklepy cynamonowe to pełna fantasmagorii fragmentaryczna autobiografia, relacjonująca podświadome i irracjonalne przeżycia młodego bohatera - narratora.

Najważniejszą postacią w opowiadaniach jest Ojciec - zawodowo kupiec bławatny, czyli zajmujący się sprzedażą tkanin (jakim był naprawdę ojcec Bruno Schulza) a poza tym demiurg i mag toczący walkę z szarą rzeczywistością prowincjonalnego miasta.

Obrazy poetyckie

W opowiadaniach ujawnia się malarska wrażliwość autora - Schulz był wszak malarzem i rysownikiem. W swoich listach wprost mówi o znaczeniu obrazów i rysunków dla budowania jego wyobraźni. Poniższe fragmenty pochodzą z listu otwartego do Stanisława Ignacego Witkiewicza, opublikowanego w Tygodniku Ilustrowanym (1935, nr 17).

Początki mego rysowania gubią się w mgle mitologicznej. Jeszcze nie umiałem mówić, gdy pokrywałem już wszystkie papiery i brzegi gazet gryzmołami, które wzbudzały uwagę otoczenia. Były to z początku same powozy z końmi. Proceder jazdy powozem wydawał mi się pełen wagi i utajonej symboliki. Około szóstego, siódmego roku życia powracał w moich rysunkach wciąż na nowo obraz dorożki z nastawioną budą, płonącymi latarniami, wyjeżdżającej z nocnego lasu. Obraz ten należy do żelaznego kapitału mojej fantazji, jest on jakimś punktem węzłowym wielu uchodzących w głąb szeregów. Do dziś dnia nie wyczerpałem jego metafizycznej zawartości.

Motyw dorożki we wspaniałej onirycznej wizji występuje w tytułowym opowiadaniu Sklepów cynamonowych. Oto bohater odbywa szaloną przejażdżkę dorożką skuszony przez woźnicę, a podróż ta zdaje się prowadzić przez olśnienia i zachwyt do istoty mitotwórczej wyobraźni. Zwykłe patrzenie na świat staje się mistycznym wglądem w świat jako nieustanną kreację. Jak pisze Artur Sandauer w swojej analizie opowiadań Schulza: Chwila obecna jest (…) aktualizacją wieczności, rzeczywistość - wcieleniem ideału. Mit nie stał się raz, lecz staje się wciąż - na naszych oczach; trzeba go tylko dostrzec.:

Na ulicy czerniało kilka dorożek, rozjechanych i rozklekotanych jak kalekie, drzemiące kraby czy karakony. Woźnica nachylił się z wysokiego kozła. Miał twarz drobną, czerwoną i dobroduszną. — Pojedziemy, paniczu? — zapytał. Powóz zadygotał we wszystkich stawach i przegubach swego wieloczłonkowego ciała i ruszył na lekkich obręczach. Ale kto w taką noc powierza się kaprysom nieobliczalnego dorożkarza? Wśród klekotu szprych, wśród dudnienia pudła i budy nie mogłem porozumieć się z nim co do celu drogi. Kiwał na wszystko niedbale i pobłażliwie głową i podśpiewywał sobie, jadąc drogą okrężną przez miasto (…). Wjechaliśmy na podmiejską ulicę ujętą z obu stron w ogrody. Ogrody te przechodziły z wolna, w miarę posuwania się, w parki wielkodrzewne, a te w lasy. Nie zapomnę nigdy tej jazdy świetlistej w najjaśniejszą noc zimową.(…) Noc niebios wyogromniała w kopułę niezmierną, na której spiętrzyły się fantastyczne lądy, oceany i morza, porysowane liniami wirów i prądów gwiezdnych, świetlistymi liniami geografii niebieskiej. Powietrze stało się lekkie do oddychania i świetlane jak gaza srebrna. Pachniało fiołkami.(…) Wjechaliśmy w teren pagórkowaty. Linie wzgórzy, włochatych nagimi rózgami drzew, podnosiły się jak błogie westchnienia w niebo. Ujrzałem na tych szczęśliwych zboczach całe grupy wędrowców, zbierających wśród mchu i krzaków opadłe i mokre od śniegu gwiazdy.(…) Byłem szczęśliwy. Pierś moja wchłaniała tę błogą wiosnę powietrza, świeżość gwiazd i śniegu. Przed piersią konia zbierał się wał białej piany śnieżnej, coraz wyższy i wyższy. Z trudem przekopywał się koń przez czystą i świeżą jego masę. Wreszcie ustał. Wyszedłem z dorożki. Dyszał ciężko ze zwieszoną głową. Przytuliłem jego łeb do piersi, w jego wielkich oczach lśniły łzy. Wtedy ujrzałem na jego brzuchu okrągłą czarną ranę. — Dlaczego mi nie powiedziałeś? — szepnąłem ze łzami. — Drogi mój — to dla ciebie — rzekł i (stał się bardzo mały, jak konik z drzewa. Opuściłem go. Czułem się dziwnie lekki i szczęśliwy. (Sklepy cynamonowe)

Oniryzm w powyższej scenie polega między innymi na odejściu od logiki przedstawienia realistycznego, w którym obowiązuje zasada tożsamości i niesprzeczności. W wizji onirycznej, zgodnie z porządkiem marzenia sennego, przedmioty mogą równocześnie być i nie być sobą. Koń jest zarówno zwierzęciem ciągnącym dorożkę jak i drewnianym konikiem do zabawy, zima okazuje się właściwie wiosną, przepojoną wonią fiołków, a śnieg pianą morską, zaś zmartwiony losem konia bohater odczuwa zarazem lekkość i szczęście.

Dzieciństwo jako źródło sztuki

W innym miejscu swoich rozważań z zakresu teorii sztuki Schulz przedstawia potrzebę powrotu do dzieciństwa jako źródła artystycznych inspiracji. To właśnie wczesne dziecięce wizje, jeszcze umykające werbalizacji, stanowią rezerwuar wyobraźni każdego człowieka. Można powiedzieć, że tak jak w wymiarze cywilizacyjnym mitologie kojarzymy z z najdawniejszymi, jeszcze przedliterackimi narracjami, tak w wymiarze jednostkowym krainą rodzenia się mitów jest dzieciństwo. W Sklepach cynamonowych Schulz odtwarza swoją indywidualną mitologię, powracając do czasu dzieciństwa, a o tym procesie tak pisze w cytowanym już wcześniej liście - artykule.

Takie obrazy stanowią program, statuują żelazny kapitał ducha, dany nam bardzo wcześnie w formie przeczuć i na wpół świadomych doznań. Zdaje mi się, że cała reszta życia upływa nam na tym, by zinterpretować te wglądy, przełamać je w całej treści, którą zdobywamy, przeprowadzić przez całą rozpiętość intelektu, na jaką nas stać. Te wczesne obrazy wyznaczają artystom granice ich twórczości. Twórczość ich jest dedukcją z gotowych założeń. Nie odkrywają już potem nic nowego, uczą się tylko coraz lepiej rozumieć sekret powierzony im na wstępie i twórczość ich jest nieustanną egzegezą, komentarzem do tego jednego wersetu, który im był zadany.

Te dane człowiekowi na początku życia obrazy słabną, gdy zaczyna się dojrzewać, jednak zawsze pozostają obecne we wspomnieniach. Artyści dysponują charakterystycznymi dla ich sztuki narządziami, by owe ukryte w pamięci sensy wydobywać.

Filozofia Sklepów cynamonowych

W liście dedykowanym Witkacemu Schulz przedstawia w sposób dyskursywny filozoficzne credo Sklepów cynamonowych:

Sklepy cynamonowe dają pewną receptę na rzeczywistość, statuują pewien specjalny rodzaj substancji. Substancja tamtejszej rzeczywistości jest w stanie nieustannej fermentacji, kiełkowania, utajonego życia. Nie ma przedmiotów martwych, twardych, ograniczonych. Wszystko dyfunduje poza swoje granice, trwa tylko na chwilę w pewnym kształcie, ażeby go przy pierwszej sposobności opuścić. W zwyczajach i sposobach bycia tej rzeczywistości przejawia się pewnego rodzaju zasada – panmaskarady. Rzeczywistość przybiera pewne kształty tylko dla pozoru, dla żartu, dla zabawy. Ktoś jest człowiekiem, a ktoś karakonem, ale ten kształt nie sięga istoty, jest tylko rolą na chwilę przyjętą, tylko naskórkiem, który za chwilę zostanie zrzucony. Statuowany jest tu pewien skrajny monizm substancji, dla której poszczególne przedmioty są jedynie maskami. Życie substancji polega na zużywaniu niezmiernej ilości masek. Ta wędrówka form jest istotą życia.

W eseju pt. Mityzacja rzeczywistości Schulz podkreślał ścisły związek między słowem a mitem. Mit to w rozumieniu Schulza uniwersalna opowieść wydobywająca z chaosu świata jego sens. Tak pojęty mit wymyka się prostym przeciwstawieniom prawdy i fałszu - jest natomiast nieustannym odtwarzaniem sensu świata, poprzez ukazywaniu jego ciągłego odradzania się, ewoluowania, nieustannej zmiany.

Schulza nie interesuje więc zwykłe odtwarzanie rzeczywistości społecznej czy psychologicznej. Jego literatura ma głębsze, metafizyczne zadanie - ma dotrzeć do pozawerbalnego, ukrytego sensu rzeczywistości. Może się to odbyć za pomocą kreowania licznych i wieloznacznych metafor, jak choćby te, zawarte w poniższym opisie:

Wyszedłem w noc zimową, kolorową od iluminacji nieba. Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny nie jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.

Artyści, a zwłaszcza pisarze, czy wręcz poeci, bo to oni tworzą w materii języka, poprzez kreatywne potraktowanie słów, docierają do ich dawnych, prawdziwych znaczeń.

Metafory wydobywają z połączeń słów ich pierwotne znaczenia i w ten sposób pozwalają dotrzeć do mitycznego korzenia rzeczywistości. Mityzacja jest więc wyrazem dażenia człowieka do zrozumienia i oswojenia Wszechświata, tego samego dążenia, które przyświeca np. rozwojowi nauki. Schulz nie przeciwstawia mitologizacji nauce, ale wskazuje na odmienne, choć podporządkowane temu samemu celowi domeny tych dwóch aktywności człowieka. Zarówno nauka jak i docieranie do mitu służą bowiem zrozumieniu świata.

Doświadczanie świata poprzez dotarcie do mitycznej struktury rzeczywistości odbywa się w inny sposób niż rozumienie świata, jakie oferuje nauka. To drugie ma wymiar pragmatyczny, analityczny, obejmuje tylko intelekt. Poznanie mityczne dotyka ducha człowieka - a więc znacznie głębszego wymiaru istnienia, który wymyka się werbalnej reprezentacji, jeśli potraktować słowa jako jedynie znaki materialnej rzeczywistości.

Jak pisze Katarzyna Wójcik w eseju Kapłan słowa. O „Mityzacji rzeczywistości” Brunona Schulza:

Mit wymyka się niejako językowi, tworzy własną logikę. Formują się w nim nowe relacje, połączenia, dzieje się on poza czasem i określoną przestrzenią. Jest uniwersalny, tak jak uniwersalna jest dążność człowieka do zdefiniowania naczelnej zasady, prazasady rządzącej światem pozajęzykowym, do zdejmowania z rzeczywistości masek, nakładanych przez kolejne epoki. To próba odnalezienia ojczyzny duchowej, dotarcia do „republiki marzeń”, sprzęgniętej z naturą, wykraczającej poza ramy ziemskiego życia. „Uważamy słowo potoczne za cień rzeczywistości, za jej odbicie. Słuszniejsze byłoby twierdzenie odwrotne: rzeczywistość jest cieniem słowa”. Praźródeł mitu, klucza do poznania świata należy szukać na płaszczyźnie pozamaterialnej, która jednak zawsze pozostaje w pewnym związku z rzeczywistością. Łącznikiem między tymi przestrzeniami jest słowo, porządkujące świat i nadające mu sens.

Bibliografia:

  • Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe, wolnelektury.pl
  • Janusz R. Kowalczyk, Szermierze słowa: Witkacy, Schulz, Gombrowicz, Culture.pl
  • Artur Sandauer, Rzeczywistość zdegradowana. Rzecz o Brunonie Schulzu, Hamlet.edu.pl
  • Katarzyna Wójcik, „Kapłan słowa”. O „Mityzacji rzeczywistości” Brunona Schulza, Teologia polityczna