Na początku była baśń…

Powiadają, że historia to jedno a fikcja to drugie, że nie należy mieszać porządków. Historia to fakty, zaś fikcja to bajdurzenie, bajki, fantastyka. Historia to domena ludzi dorosłych i światłych, wąsatych panów z tytułami naukowymi, zaś baśnie i legendy dobre są dla bab, ludzi prostych i nieuczonych.

Książka Radka Raka, o której wiele już powiedziano i którą nagrodzono najważniejszą polską Nagrodą Literacką “Nike” w 2020, to rzecz, która porządek historyczny i fantastyczny miesza.

Jest baśnią niewątpliwie, i to baśnią piękną, długą, wysnutą z beskidzkich legend, podań i wykreowaną przez wyobraźnię autora. Jest także powieścią fantasy, osadzoną w niezwykłym uniwersum zamieszkałym przez ludzi, rusałki, pustelnice obdarzone czarodziejską mocą, wędrowne czarty, dziady gromowe.

Istoty ludzkie mogą wyjąć swoje serce i oddać innej osobie. Mogą potem żyć bez serca i przez całe życie go poszukiwać. Dusze ludzkie mogą zostać przeniesione w cudze ciało i dożywać swoich dni, jako ktoś inny. Żaden byt nie jest autonomiczny, silnie oddzielony od innych. Istnienie jest wspólną przesstrzenią, którą można przemierzać pod różnymi postaciami. Natura rządzi się swoimi prawami, ma tożsamość. Może jej ośrodkiem jest tajemnicze serce Króla Węży, którego istnienia nie są pewne nawet same węże.

Równocześnie jednak w tej baśń zawiera się solidna historia Galicji I połowy XIX wieku - upokorzenie i upodlenie chamów, bezprzykładna i nieuzasadniona przewaga i bezkarność panów. Krwawe zapusty Rabacji Galicyjskiej ukazane z niezwykłej, baśniowej perspektywy.

Krytycy podkreślają zarysowane w powieści Raka nowe spojrzenie na polską historię, zamach na mit Polaka-zawsze-dobrego-i-wobec-ludu-opiekuńczego szlachcica. Rak opowiada tu bowiem inną historię niż ta, wynoszona ze szkół i szkolnych lektur. Jakób Szela to nie znany z Wesela Upiór (chociaż trochę też), zaś szlachta polska to nie tylko patriotyczna brać, rozmyślająca nad wyzwoleniem ojczyzny z zaborów (choć i tak bywa).

Dla zwykłego czytelnika jednak, za którego się uważam, powieść Raka to ujmująca pięknem języka gawęda, klechda o dobroci i okrucieństwie, miłości i nienawiści, zemście i ślepym losie. Oto próbka stylu Raka, dla kociarzy:

Z kolei najbardziej się widziało Jakóbowi bycie kotem. (…) dla kota czas nie istnieje. Wzywała go noc, wzywały miejsca ciemne i ukryte, a on szedł, posłuszny zewowi krwi. Wspaniale jest czuć giętkość i siłę swego ciała, poruszać się szybko jak wiatr i bezszelestnie jak śmierć. Być sobą dla siebie, nikomu nie podlegać, od nikogo nie zależeć. Dopiero jako kot poznał Jakób, co to znaczy: mieć ciało. Dla człowieka ciało jest jedynie dodatkiem do tej ciemności za oczami, o której każdy mówi “Ja”. Człowiek bywa swoim ciałem rzadko - chyba że w tańcu, w miłości i w chorobie. (..) Kot jest stworzeniem doskonale ziemskim. Nie ma duszy, bo cały mieści się w sobie. W niebo nie spogląda, bo nie ma w niebie nic dla kota ciekawego. Stać się kotem - to zrzucić z siebie skorupy człowieczeństwa, wysmyknąć się pętom sumienia. To jeść, kiedy jest się głodnym, to zabijać, gdy jest taka potrzeba, to brać samicę, gdy nadchodzi czas rui, to umrzeć, gdy nadchodzi śmierć, umrzeć dokładnie i nieodwołalnie, bo nie ma żadnego kociego nieba ani kociego piekła i jeśli ktoś sobie takie rzeczy wyobraża, to niczego w kocie nie zrozumiał.

Baśń o wężowym sercu to także gwarancja dobrej zabawy (np w rozpoznawanie licznych aluzji literakich, do Mickiewicza, do Leśmiana, do współczesnych poetów) i filozoficznej niekiedy zadumy. Czytelnicza uczta.

Bibliografia

Radek Rak, Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli,, Warszawa 2019, wersja elektroniczna