“Zdążyć przed Panem Bogiem” - książka o tym, jak działa pamięć.
Lektura książki Hanny Krall stawia przed czytelnikiem wyzwanie podążania meandrami pamięci jej bohaterów, w tym przede wszystkim głównego rozmówcy autorki - Marka Edelmana.
Pamięć, ujawniająca się w warunkach naturalnej rozmowy, nie eksponuje zdarzeń chronologicznie. Działa kołowo, do niektórych sytuacji i scen powraca wielokrotnie, w różnych odsłonach. Zdarzenia składające się na powstanie w getcie nie prezentują się czytelnikowi w prostym i logicznym ciągu przyczynowo-skutkowym, ale ukazują się w porządku pamięci, meandrującej i powracającej do konkretnych obrazów, by naświetlić je z innej strony, dodać inne wyjaśnienia i detale.
Wśród powracających we wspomnieniach Marka Edelmana obrazów, konsekwentnie pojawiają się także osoby. Oto najważniejsze z nich:
Adam Czerniaków (1880-1942)
Prezes gminy żydowskiej, od 4 października 1939 roku stał na czele Judenratu, czyli rady żydowskiej powołanej przez Niemców do wdrażania nazistowskich dyrektyw dotyczących Żydów. Więcej na temat tragicznego życia Czerniakowa przeczytasz tutaj.
Jeden tylko człowiek mógł powiedzieć głośno prawdę: Czerniaków. Jemu uwierzyliby. Ale on popełnił samobójstwo. To nie było w porządku: należało umrzeć z fajerwerkiem. Wtedy ten fajerwerk był bardzo potrzebny – należało umrzeć, wezwawszy przedtem ludzi do walki. Właściwie tylko o to mamy do niego pretensję. – “My”? – Ja i moi przyjaciele. Ci nieżyjący. O to, że uczynił swoją śmierć własną, prywatną sprawą. My wiedzieliśmy, że trzeba umierać publicznie, na oczach świata.[…] (17)
Wieczorem pierwszego dnia akcji popełnił samobójstwo prezes Gminy Adam Czerniaków. To był jedyny deszczowy dzień. Poza tym przez cały dzień akcji świeciło słońce. (…) Co do Czerniakowa, to mieliśmy do niego żal. Uważaliśmy, że nie powinien był. - Wiem. Już o tym mówiliśmy. - Tak? (80)
Mordechaj Anielewicz (1919- 1943)
Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej() (ŻOB), kierował walką ŻOB podczas powstania w getcie od jego wybuchu do swej samobójczej śmierci 8 maja 1943 roku.
– Dlaczego właśnie Anielewiczbył komendantem? – Bardzo chciał nim być, więc go wybraliśmy. Był w tej ambicji trochę dziecinny, ale to zdolny chłopak, oczytany, pełen wigoru. Przed wojną mieszkał na Solcu. Jego matka sprzedawała ryby, jak zostawały, to kazała mu kupować czerwoną farbę i farbować skrzela, żeby wyglądały jak świeże. Był stale głodny. Kiedy przyjechał z Zagłębia do nas i daliśmy mu jeść, zasłaniał talerz ręką, żeby mu nie zabrano. […] Dziewiętnastego kwietnia nie spotkaliśmy się. Zobaczyłem go nazajutrz. Był to już inny człowiek. Celina powiedziała mi: “Wiesz, to stało się z nim wczoraj. Siedział, powtarzał: zginiemy wszyscy…” […] Ósmego maja, na Miłej, zastrzelił najpierw ją, potem siebie. Jurek Wilner krzyknął: “Zgińmy razem”, Lutek Rotblat zastrzelił swoją matkę i siostrę, potem już wszyscy zaczęli strzelać, kiedy żeśmy się przedarli tam, znaleźliśmy kilku żywych, osiemdziesięciu popełniło samobójstwo. “Tak właśnie powinno się było stać” – powiedziano nam potem. “Zginął naród, zginęli jego żołnierze. Symboliczna śmierć”. Tobie też pewnie takie symbole się podobają?
Michał Klepfisz (1913-1943)
Inżynier chemik, członek ŻOB. Został pośmiertnie odznaczony przez wodza naczelnego gen. Kazimierza Sosnkowskiego Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari nr 9622.
Powiedzieli z Londynu, że Sikorski nadał pośmiertnie Krzyż Virtuti Militari Michałowi Klepfiszowi. Chłopakowi, który na naszym strychu zasłonił sobą karabin maszynowy, żebyśmy się mogli przedrzeć. Inżynier, dwadzieścia parę lat. Wyjątkowo udany chłopak. (14)
Henryk Woliński “wacław” (1901- 1986)
Członek polskiego podziemia, oznaczony tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Przedtem “Wacław” nadawał wiadomości o akcji likwidacyjnej getta - i to od niego właśnie świat dowiedział się o istnieniu Umschlagplatzu, transportach, komorach gazowych i o Treblince. (..) Wymieniany w każdym opracowaniu naukowym na temat getta, kierował referatem żydowskim w Głównej Komendzie AK.
Tosia wykupiła później Wacława z gestapo: ktoś dał jej znać, że go aresztowali, więc pomyślała zaraz: kto wie, czy nie da się czegoś załatwić perskim dywanem. I rzeczywiście, dzięki dywanowi “Wacława” wyciągnięto.
Luba Blum-Bielicka (1905-1973)
Pielęgniarka, działaczka, żona powstańca Abraszy Bluma.
Przy Umschlagplatzu mieściło się ambulatorium. Pracowały w nim uczennice szkoły pielęgniarskiej - była to zresztą jedyna szkoła w getcie. Prowadziła ją Luba Blumowa, która pilnowała, by wszystko było tak, jak ma być w prawdziwej, porządnej szkole: fartuchy śnieżnobiałe, czapki nakrochmalone, a dyscyplina wzorowa.
Abrasza Brum (1905- 1943)
Mąż Luby Blum-Bielickiej, członek kierownictwa Bundu w getcie warszawskim.
Przed powstaniem, jak zaczęła się akcja w małym getcie, ktoś mi powiedział, że zabrali Abraszę Bluma. To był niezwykle mądry człowiek, nasz przywódca jeszcze sprzed wojny, więc poszedłem zobaczyć, co się z nim dzieje.
Teodozja Goliborska- Gołąb
Lekarze w getcie prowadzili badania nad głodem, bowiem mechanizm śmierci głodowej był wtedy dla medycyny niejasny i należało wykorzystać nadarzającą się szansę. Szansa była wyjątkowa. Większość lekarzy z getta zginęła.(…) Żyje tylko jeden z nich: doktor Teodozja Goliborska. Badała przemianę spoczynkową u ludzi głodnych.
Izrael Chaim Wilner, Jurek Wilner (1917-1943)
Działacz żydowskiego ruchu oporu, łącznik między ŻOB a Armią Krajową, współpracował ściśle z “Wacławem”.
Jurek Wilner, przedstawiciel ŻOB-u po aryjskiej stronie, codziennie przynosił z getta wiadomości, dzięki czemu meldunki były aktualne i nadawano je do Londynu na bieżąco.
Jurej Wilner był ulubieńcem matki przełożonej (ukrywał się w klasztorze Dominikanek w Kolonii Wileńskiej) - blondyn z niebieskimi oczami, przypominał jej wywiezionego do niewoli brata. (…)Zostawił jej najcenniejszą rzecz, jaką posiadał: zeszyt z wierszami. (144)
W pierwszych dniach marca 1943 roku Jurka aresztowało gestapo. Mieliśmy takie niepisane prawo, że gdy ktoś wpadnie, musi milczeć przynajmniej przez trzy dni. Potem, jeśli się załamie - nie będzie do niego pretensji. Jurek Wilner był torturowany przez miesiąc, i nie wydał nic, ani kontaktów, ani adresów, choć znał ich dużo i po aryjskiej stronie.
Uciekł, cudem, w końcu marca. (…) Kurowali go wszyscy (…) i wreszcie Jurek przyszedł do sił i powiedział, że chce wracać do getta. (…) Z jednego z meldunków ŻOB-u można się dowiedzieć, że to on właśnie dał sygnał do samobójstwa 8 maja 1943 roku w bunkrze na Miłej 18.
Pola Lifszyc
I jednego dnia wyprowadziłem Polę Lifszyc. Pola wpadła do domu, zobaczyła, że nie ma matki - matkę pędzili już na Umschlagplatz w kolumnie, to Pola pobiegła za tą kolumną sama, goniła tłum od Leszna do Stawek - narzeczony podwiózł ją jeszcze rykszą, żeby mogła ich dopędzić- zdążyła. W ostatniej chwili wmieszała się w tłum, żeby jeszcze móc wejść z matką do wagonu…. O Korczaku wiedzą wszyscy, prawda? (…) A Pola Lifszyc - która poszła ze swoją matką? Kto wie o Poli Lifszyc? A przecież to ona, Pola, mogła przejść na aryjską stronę, bo była młoda, ładna, niepodobna do Żydówki i miała sto razy większe szanse.
Celina (Cywia Lubekin)
A Celina, ta która wyszła z nimi kanałami na Prostej, umiera, on zaś przed śmiercią może jej tylko obiecać, że umrze godnie i bez lęku. Był potem w Kibucu imienia Bohaterów Getta, niedaleko Hajfy, na pogrzebie Celiny - Cywii Lubetkin.
Lena Tenenbaumowa, przełożona pielęgniarek
Dostała numerek przełożona pielęgniarek Lena Tenenbaumowa. (…) Miała córkę, Dedę, której dyrektorka nie dała numerka. Tenenbaumowa dała Dedzie swój numerek, powiedziała: “Potrzymaj chwilę, ja zaraz wrócę…”. Poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu. Znaleźliśmy ją na drugi dzień, jeszcze żyła. Wiesz, Tosia Goliborska mówiła mi (o tym), “a ten kretyn, mój szwagier - opowiadała Tosia - uratował ją. Czy wyobraża sobie pani takiego kretyna? Uratować - po to, by po paru dniach zawlekli ją na Umschlagplatz.
Elżunia
Córka kolegi, Zygmunta Frydrycha.
Jak zaczęli strzelać, powiedział, że ma córkę w klasztorze, w Zamościu, że on nie przeżyje tego, a ja przeżyję, więc mam zająć się po wojnie tą córką. (6)
Czekaj, a co z dzieckiem Zygmunta? - Z Elżunią? Odnalazłem ją zaraz po wojnie. - Gdzie jest? - Nie ma jej. Wyjechała do Ameryki. Zaadoptowali ją mili, dobrzy, zamożni ludzie. Kochali ją. Elżunia była piękna i mądra. I popełniła samobójstwo. - Dlaczego? - Nie wiem. Kiedy byłem w Ameryce, poszedłem do jej rodziców. Pokazali mi jej pokój. Niczego w nim nie zmienili od jej śmierci. Ale nadal nie wiem, dlaczego to zrobiła.
Dlaczego Elżunia połknęła truciznę? Miała wszystko- kochających rodziców, pokój z drogimi zabawkami a później świetny dyplom i przystojnego narzeczonego, ale któregoś dnia połknęła środki nasenne i został po niej ten piękny pokój, w którym jej dobry amerykański ojciec nie pozwala przestawić żadnej rzeczy i mówi, że tak musi zostać na zawsze. (67)
Chłopak, którego spalili na Miłej.
Anonimowy chłopiec, który poszedł dowiedzieć się, co znaczy wiadomość “czekać w północnej części getta”. Spalili go na Miłej. Krzyczał cały dzień.
“Wacław” nie wie do dziś, czy ta ostatnia wiadomość w ogóle dotarła do getta (że “AK będzie forsować mury getta od Bonifraterskiej”), ale chyba tak (…). Nawet posłali tam chłopca, który nie doszedł (spalili go na Miłej, przez cały dzień słychać było jego krzyk).
Masza, która była wtedy w bunkrze obok , codziennie słyszy jego krzyk. Słyszy w mieście oddalonym o trzy tysiące kilometrów od Miłej i od Bunkra. (67())
Rola Marka Edelmana
Ja wychodziłem na aryjską stronę legalnie, dzień w dzień. Jako goniec szpitala nosiłem krew chorych na tyfus do badania do stacji sanitarno-epidemiologicznej na Nowogrodzkiej. Miałem przepustkę. (…)- Pytałam cię, dlaczego nie zostałeś na aryjskiej stronie. - Nie wiem. Dzisiaj już się nie wie takich rzeczy: dlaczego. - Przed wojną byłeś nikim. Więc jak się to stało, że trzy lata później byłeś już członkiem komendy ŻOB-u? (…)- To nie ja powinienem tam być. Tam miał być…No wszystko jedno. Nazwijmy go “Adam”. (62)
Ja krzątałem się wokół Umschlagplatzu - miałem dzięki naszym ludziom z policji wyprowadzać tych, którzy byli nam najbardziej potrzebni.
Ja odprowadziłem na Umschlagplatz czterysta tysięcy osób. Ja sam, osobiście. Wszyscy przechodzili koło mnie, kiedy tam stałem przy bramie…
W klinice, w której pracowałem, była wielka palma. Stawałem czasem pod nią - i widziałem sale, na których leżeli moi pacjenci. (…) Moje zadanie polegało na tym, żeby możliwie najwięcej spośród nich ocalić - i uprzytomniłem sobie kiedyś pod palmą, że właściwie to jest to samo zadanie. co tam. Na Umschlagplatzu. Wtedy też stałem przy bramie i wyciągałem jednostki z tłumu skazanych. (123)
Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując jego nieuwagę. Niech się pali choć odrobinę dłużej, niż On by sobie tego życzył. (…()) - Wyścig z Panem Bogiem? Co za pycha! - Wiesz, kiedy człowiek odprowadza innych ludzi do wagonów, to może mieć z Nim później parę spraw do załatwienia. A wszyscy przechodzili koło mnie, bo bo stałem przy bramie od pierwszego do ostatniego dnia. Wszyscy, czterysta tysięcy ludzi przeszło koło mnie. (124)