Solarystyka - ambitna porażka nauki

Najsłynniejsza książka Stanisława Lema to jego przepustka do międzynarodowej sławy. Interpretowana na różne sposóby powieść daje się odczytać jako medytacja nad poznawczymi możliwości nauki. Główny bohater i zarazem narrator książki, doktor psychologii Kriss Kelvin, jest racjonalistą i naukowcem. To z jego relacji czytelnik dowiaduje się o rozmiarach badań dedykowanych tajemnicy Solaris, rozwiniętych tak dalece, że stanowią osobną dziedzinę nauki zwaną solarystyką.

Gdyby pokusić się o odczytanie powieści Solaris jako paraboli, można by w oceanie widzieć symbol rzeczywistości, którą człowiek pragnie poznać, zaś w solarystyce widzieć symbol nauki jako takiej. Po latach trwania solarystyka jest już ogromnie rozbudowana, zawiera sprzeczne teorie i wykluczające się nawzajem koncepcje. Różnice zdań wyznaczone są często przez odmienne dyscypliny naukowe. Poszczególni naukowcy i badacze podchodza do tajemnicy Solaris z różnych perspektyw i dochodzą do odmiennych wniosków.

…Ale badaczy u poglądów było miliony. Cóż zresztą stanowiła cała dziedzina prób “nawiązania kontaktu” w porównaniu z innymi gałęziami solarystyki, w których specjalizacja tak się posunęła, zwłaszcza na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, że solarysta-cybernetyk nie mógł prawie porozumieć się z solarystą-symetriadologiem.

Po latach trwania, bez widocznych postępów i ostatecznych konkluzji, solarystyka zaczyna zbliżać się do swego kresu, czego wyrazem jest uczucie zniechęcenia wśród solaryjskich badaczy. Kurczy się ostatecznie wiara w możliwość rozpoznania tajemnicy oceanu i nawiązania z nim kontaktu, co prowadzi do stopniowego zatrzymania się badań nad planetą. Zwątpienie udziela się także samemu narratorowi powieści:

Odstawiając na półkę tom, tak ciężki, że musiałem przytrzymać go obiema rękami, pomyślałem, że nasza wiedza o Solaris, wypełniająca biblioteki, jest bezużytecznym balastem i trzęsawiskiem faktów, i znajdujemy się w takim samym miejscu, w którym poczęto ją gromadzić przed siedemdziesięciu ośmiu laty, a właściwie nasza sytuacja jest o wiele gorsza, ponieważ cały trud okazał się daremny.

Ostatecznie do eksploracji Solaris pozostawiono tylko jedną stację badawczą, na której toczy się zasadnicza część akcji powieści.

Wobec oczywistego braku jakichkolwiek wniosków płynących z badań naukowych rodzi się filozoficzne pytanie, czy poznanie naukowe ma jąkąkolwiek przewagę nad innego rodzaju poznaniem? Intuicją? Doświadczeniem fenomenologicznym? To ostatnie polegać ma na powrocie do rzeczy, tj. na uzyskaniu bezpośredniego dostępu do istoty zjawiska, czy raczej tego, jak subiektywnie się ono przejawia.

W końcowej fazie rozwoju solarystyki badacze dochodzą wręcz do przekonania, że Solaris skrywa w sobie jakąś konkretną tajemniczą prawdę, rodzaj poznawczego klucza, którego odkrycie pomoże wyjaśnić wszystkie tajemnice planety, a tym samym całego kosmosu. Jednak klucz ten nie zostaje odnaleziony. Ludzkość nie jest w stanie, z racji ograniczeń własnej percepcji, przeniknąć tajemnicy Solaris. Ocean jest prawdopodobnie istotą, ale tak zasadniczo nieludzką, że nie pozwalającą się ogarnąć ludzkiemu umysłowi, nawet uzbrojonemu we wszystkie nowoczesne narzędzia nauki.

Czy chcieli tego, czy nie, ludzie teraz musieli przyjąć do wiadomości sąsiedztwo, które, choć za bilionami kilometrów próżni, oddzielone przestrzenią całych świetlnych lat, legło na drogach ich ekspansji, trudniejsze do ogarnięcia od pozostałego Wszechświata. (…) Samo istnienie myślacego kolosa nigdy już nie da ludziom spokoju. Choćby przemierzali Galaktyki, choćby związali się z innymi cywlilizacjami podobnych do nas istot, Solaris będzie wiecznym wyzwaniem rzuconym człowiekowi.

Tak zdefiniowany ocean Solaris nasuwa skojarzenia z …Bogiem. Ma pewne jego cechy - nieprzeniknioność, odmienność do człowieka, wszechobecność. Przebywający na stacji badawczej mają przecież poczucie “wypełniającej wszystkie pokłady i pomieszczenia Stacji obecności”, przejawiającej się choćby w snach i mającej moc kreowania nowych bytów. Jednak, jeśli Solaris ma cechy Boga, to na pewno nie jest to Bóg podobny do wszechmocnego i miłosiernego zarazem Stwóry czczonego w ramach monoteistycznych religii.

Jest to Bóg…kaleki, który pragnie zawsze więcej, niż może, i nie od razu zdaje sobie z tego sprawę. (…)

W ostatniej przedstawionej w powieści rozmowie Kelvina i Snauta bohaterowie spekulują na temat natury Solaris, porównując ocean do Boga - niemowlęcia.

Może Solaris jest właśnie kolebką twego boskiego niemowlęcia - dorzucił Snaut. (…) Może jest on właśnie (…)zalążkiem Boga rozpaczy, może jego witalne dziecięctwo przerasta jeszcze o góry jego rozumność, a to wszystko, co zawierają nasze biblioteki solarystyczne, jest tylko wielkim katalogiem jego niemowlęcych odruchów.

Ostatnie sceny Solaris ukazują nam spacer Kelvina nad brzeg oceanu i namiastkę kontaktu, jaki udało mu się z owym tajemniczym bytem nawiązać. Jednak jest to kontakt wymykający się racjonalnemu wyjaśnieniu, nie dający się wyrazić słowami i nieprzydatny dla solarystki. Jeśli do czegoś ten kontakt przyrównać, to przypomina on doświadczenie metafizyczne albo intuicyjny wgląd:

Nigdy jeszcze nie odczuwałem tak jego (oceanu- dopisek mój) olbrzymiej obecności, silnego, bezwględnego milczenia, oddychającego miarowo falami. Zapatrzony, osłupiały, schodziłem w niedostępne, zdawałoby się, regiony bezwładu i w narastającej intensywności zatraty jednoczyłem się z tym płynnym, ślepym kolosem, jakbym bez najmniejszego wysiłku, bez słów, bez jednej myśli wybaczał mu wszystko.

Z ostatnich słów narratora wyłania się dosyć pesymistyczna, choć niepozbawiona pewnej nadziei wizja poznawczych możliwości człowieka. Można sparafrazować ją w następujący sposób: jesteśmy jako ludzkość skazani na niewiedzę i niezrozumienie świata, nie jest to jednak powód, który może nas powstrzymać przed ciagłym dążeniem do jego odkrywania. Jeśli jakaś nieśmiertelność jest nam dana, to jest to nieśmiertelność ciekawości i wiary w możliwość poznania. Porzucić ambicję nauki oznaczałoby “przekreślić tę, może nikłą, może w wyobraźni tylko istniejącą szansę, którą ukrywa przyszłość.”

Źródło cytatów:

Stanisław Lem, Solaris, Kraków 2012