Geneza utworu
Opowiadania składające się na tomik Sklepy cynamonowe powstawały zapewne na przestrzeni kilku lat i początkowo czytane były jedynie przez przyjaciół autora, który nie planował ich wydawać. Jednak po namowach niektórych, zdecydował się wydać Sklepy cynamonowe, zwłaszcza, gdy zachęcała go do tego, zachwycona opowiadaniami, Zofia Nałkowska.
Opowiadania ukazały się drukiem w 1933 roku. Tematyka utworu skupia się na wspomnieniach z dzieciństwa pisarza. Centralną postacią jest ojciec narratora - kupiec bławatny, a więc prowadzący handel tkaninami. Najważniejsze miejsca opowieści to dom rodzinny chłopca, a także jego rodzinne miasto - Drohobycz, jego ulice, budynki, parki, przedmieścia.
Tytuł całego tomiku to także tytuł jednego z opowiadań. Oto jak narrator wyjaśnia jego znaczenie:
W taką noc nie podobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linij rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone.
Zakorzenienie opowiadań w biografii autora objaśnia badacz twórczości Schulza Jerzy Ficowski
Dwunastego lipca 1892 roku w kupieckiej rodzinie Schulzów urodził się najmłodszy syn, trzecie z kolei i ostatnie dziecko, najwątlejsze z rodzeństwa. Dano mu imię Bruno, o czym zdecydował dzień jego urodzenia: w kalendarzu figuruje pod tą datą imię Bruno – Brunon. Jego rodzinne miasto, Drohobycz, tło i miejsce nieomal całej biografii pisarza, jego kolebka i grób, było jednym z prowincjonalnych miast Małopolski wschodniej. […] Na okres jego wczesnego dzieciństwa przypadły początki rozwoju tamtejszego przemysłu, kształtującego nowe stosunki ekonomiczne i społeczne. Na przełomie XIX i XX w. rozpoczęła się rozbudowa i eksploatacja zagłębia naftowego, a pobliski Borysław wraz z Drohobyczem, liczącym już wkrótce kilkanaście tysięcy mieszkańców, stawał się centrum naftowego przemysłu. W cieniu tych wielkich przemian, na uboczu rozległych inwestycji, w swych starych, zasiedziałych kątach, wiodło swój żywot drobne kupiectwo i podupadające rzemiosło, często na krawędzi biedy i bankructwa. Z takiego to właśnie rodu drobnych kupców żydowskich wywodzi się wielki herezjarcha, Bruno Schulz. […] Rodzice Brunona – Jakub i Henrietta – mieszkali wraz z rodziną na pierwszym piętrze osiemnastowiecznej kamieniczki na drohobyckim rynku, pod numerem dwunastym, na północno-zachodniej pierzei rynkowej, na rogu ulicy Samborskiej (późniejszej Mickiewicza). Na dole mieścił się sklep bławatny, czyli magazyn towarów łokciowych, prowadzony przez pana Jakuba pod szyldem „Henriette Schulz”. W chwili narodzin najmłodszego syna Jakub Schulz miał już czterdzieści sześć lat i od lat kilkunastu mieszkał w Drohobyczu. […] Bruno nie znał nigdy ojca młodego, jakim go mgliście mógł jeszcze pamiętać o ponad dziesięć lat starszy od Brunona brat Izydor, zwany Lulu, i najstarsza siostra, pierworodna Hania. Od najwcześniejszych, zachowanych w pamięci obrazów ojciec jawił mu się w przygarbionej postaci, ascetycznie wychudzonej, z posiwiałą brodą, bielejącą w głębi mrocznego sklepu. Takim będzie go później przedstawiał w swoich rysunkach i opowieściach, obdarzywszy go atrybutami maga, czyniąc zeń główną postać swojej mitologii. Z troskliwą, rozpieszczającą go matką Bruno miał do czynienia na co dzień, była dla niego miłością powszednią, uosobieniem praktyczności, gwarancją bezpieczeństwa. Ojciec, oddany kupieckim obrządkom, był na innych prawach w rodzinie, widywany był rzadziej, a wizyty małego Brunia (tak go nazywano) w składzie bławatnym pozwalały mu odczuwać wyższość sklepowych rytuałów ojca nad domową krzątaniną matki. Dopiero w wiele lat po śmierci ojca miała nastąpić jego mitologiczna konsekracja. Dawno nie było już sklepu, gdy Bruno Schulz uczynił go scenerią wielu mitycznych perypetii w obu cyklach swych opowieści. […] […] wieloletnia choroba ojca, niepokój z nią związany rzuciły cień na dzieciństwo i wczesną młodość Brunona, a śmierć Jakuba w dniu 23 czerwca 1915 roku była najboleśniejszym ciosem w życiu dwudziestotrzyletniego syna, ciosem zatrzaskującym na zawsze „szczęśliwą epokę” jego życia. Stary Jakub zmarł wraz ze swoim sklepem, ze swoim domem przy rynku. Sklep został wprawdzie zlikwidowany już wcześniej, ale wkrótce wojna zatarła wszelkie po nim ślady. W pożarze spłonął dom Schulzów i lokal ich byłego sklepu. Stary Jakub zmarł nie tylko jako zdetronizowany władca magazynu towarów łokciowych, ale jako ten, którego dzieło życia obróciło się w popiół. Zanim – po latach – na miejscu starego domu Schulzów stanęła nowa kamienica, Bruno Schulz rozpoczął jego odbudowę – w mitologii.
Jerzy Ficowski, Regiony wielkiej herezji. Rzecz o Brunonie Schulzu, Gdańsk 2000, s. 9–10, 12.