Twórczość Słowackiego (1809-1849)
Poeta o ogromnym dorobku, większość którego nie jest wam prezentowana w szkole, w przeciwieństwie do twórczości Mickiewicza, którą w dużej mierze poznajecie. W szkole nie dowiadujecie się np o tym, że przez kilka ostatnich lat swojego życia Słowacki opracował własną koncepcję filozoficzno-religijną, zwaną systemem genezyjskim, której elementem była wiara w metempsychozę.
Słowackiemu, z powodów obiektywnych (późniejsze niż Mickiewicza urodzenie, niegotowość polskich emigrantów na pojawienie się drugiego, po autorze Dziadów wielkiego poety) przypadła niewdzięczna rola “drugiego wieszcza”. Jest to jednak poeta dla polskiej kultury niezwykle ważny, decydujący o kształcie polskiego romantyzmu oraz wpływający na późniejszą literaturę w tak samo istotnym wymiarze jak Mickiewicz.
W niniejszym poście omówię twórczość Słowackiego, dzieląc ją na liryczną i dramatyczną oraz uwzględniając chronologię, w zakresie, w jakim jest to niezbędne dla ucznia szkoły średniej, na poziomie podstawowym i rozszerzonym.
Liryka
W liryce Słowackiego uwidacznia się głównie melancholijny nastrój i dość pesymistyczna wizja ludzkiej egzystencji. Życie jest trudne dla osób czujących i wrażliwych, które muszą zmagać się z zimnym, materialistycznym światem społecznym, które je otacza.
Obecna jest w liryce Słowackiego wizja romantycznego podmiotu jako doświadczającego świata. Powtarzając za Heglem - romantyk to dusza czująca. Specyfika romantycznego doświadczania świata nie polega na biernej percepcji, doświadczenie jest współtworzone przez romantyka.
W poezji Słowackiego wyraźnie zaznacza się tak zwany indywidualizm ekspresywistyczny, kategoria zdefiniowana przez kanadyjskiego filozofa Charlesa Taylora jako moralne wezwanie do eksploracji swego wnętrza, którego celem jest odkrycie własnej niepowtarzalnej i oryginalnej tożsamości, a tym samym twórcze przeżywanie świata i życia. Podmiot wierszy Słowackiego nie tyle zatem odbiera świata na podstawie czystej percepcji docierających do niego bodźców zewnętrznych, co zanurza się we własną psychikę, by za pomocą jej narzędzi współtworzyć rzeczywistość.
Rozłączenie (20 lipca 1835)
Rozłączenie to wiersz inspirowany szwajcarskimi krajobrazami. Słowacki napisał go 20 lipca 1835 roku nad jeziorem Leman
Adresatką utworu jest kobieta - być może matka poety albo postać kreowana na ukochaną. Podmiot mówiący “wie”, co robi adresatka, zna jej otoczenie, dom, ogród, codzienną rutynę.
Wiem, kiedy w ogródku, Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta;
Ona natomiast pozbawiona jest możliwości doświadczenia jego świata - nie może sobie wyobrazić krajobrazu, którego on doświadcza.
Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:
Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.
Pejzaż, o którym pisze poeta, nie jest po prostu odbierany czy postrzegany, ale aktywnie współtworzony przez przeżywającego. Krajobraz ten jest odrealniony, niejako tworzony przez poetę za sprawą metafor akcentujących aktywność, niemal na wzór aktu stworzenia.
Hymn (O zachodzie słońca) 1836
Jeden ze słynniejszych wierszy Słowackiego, w którym w każdej strofie wybrzmiewa refren Smutno mi Boże wyraża nostalgię wywołaną niemożnością powrotu do ojczyzny oraz oraz świadomością przemijania. Smutku tego nie łagodzi piękno świata, a w zasadzie nawet go podkreśla:
Smutno mi, Boże! Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Równocześnie nie można oprzeć się wrażeniu, że źródłem swoistej pociechy dla poety jest obecna w całym wierszu postawa zanurzenia we własny wnętrzu, która wywołuje wprawdzie uczucie łagodnego smutku, ale przecież nie skrajnej rozpaczy.
Głęboki humanizm utworu zawiera się w konstrukcji podmiotu lirycznego, który z jednej strony jest wyjątkową, romantyczną i indywidualnością, ale jednocześnie ma poczucie doświadczania losu wspólnego wszystkim ludziom:
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący — marli.
Grób Agamemnona (1839/1840)
Grób Agamemnona to fragment poematu dygresyjnego Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu. Głownym tematem wiersza jest namiętna krytyka narodowych wad - Polacy posiadają wprawdzie duszę anielską, ale czerep rubaszny - sarmackie pozostałości, nie pozwalają jej się uwolnić.
Poeta ubolewa nad żałosną klęską powstania listopadowego, za którą obwinia przede wszystkim jego przywódców, jednak nie oszczędza też całego narodu, w tym siebie. POrównuje Polaków do bohaterów starożytnych eposów oraz antycznych bitew i z goryczą zauważa, że porównanie to wypada na naszą niekorzyść.
Na Termopilach? — Nie, na Cheronei Trzeba się znowu załamać koniowi;
Bo jestem z kraju, gdzie widmo nadziei
Dla małowiernych serc, podobne snowi.
Więc jeśli koń mój w biegu się przestraszy,
To tej mogiły, co równa jest — naszej
Poeta czuje, że Polska przypomina Grecję, która przegrała bitwę pod Cheroneą i utraciła niepodległość na rzecz Macedonii, a także, że nie możemy równać się z heroicznymi obrońcami Termopil.
Grób Agamemnona był odbierany jako oskarżenie przeszłości narodowej, a szczególnie tej warstwy społecznej, która za tę przeszłość odpowiadała, a mianowicie szlachty.
Jak pisał Marian Zdziechowski:
Tak wspaniałej i głębokiej skargi na upadek ojczyzny nie pisał żaden z poetów naszych; nie rzuca tu Słowacki ślepych przekleństw na los, ani się wdaje w płaczliwe jakie narzekania, lecz jakże wzrusza nasze serca, gdy maluje swój wstyd i upokorzenie, że przeżył skon ojczyzny, że z łańcuchem na szyi i z pietnem ilota na duszy ujrzał się w Termopilach u grobu bohaterów Grecji, którzy woleli polec, niż zhańbić się niewolą. (Zdziechowski, Mesjaniści i słowianofile, 100)
Wiersz Słowackiego wpisuje się doskonale w tradycję polskiej poezji obywatelskiej, którą reprezentuje także np. Pieśń o spustoszeniu Podola Jana Kochanowskiego. Liryka ta nie unika srogiej krytyki postaw narodu, które przyczyniają się do jego upadku. W wierszu Słowackiego ta krytyka przybiera postać namiętnego, pełnego goryczy oskarżenia, stąd Ignacy Chrzanowski nazwał Grób Agamemnona liryką gniewu.
Testament mój (1839/1840)
Słowacki od najmłodszych lat chorował na gruźlicę, chorobę przewlekle postępującą i i jeszcze w XIX wieku nieuleczalną. Przyczyniało się to zapewne do obecnego w jego liryce nastroju melancholii i smutku, który dodatkowo wzmocniony był piętnem upadku powstania listopadowego.
Wierszem który doskonale ilustruje powyższą tendencję jest Testament mój - utwór stanowiący rozrachunek ze światem. Osobisty ton wiersza potęguje wrażenie, że postulaty i myśli w nim wyrażone stanowią ostatnią wolę autora. Jednak złożony obraz poety, jego refleksje o sobie, świecie i poezji wykraczają poza ramy testamentu poetyckiego.
Kilka fraz z wiersza weszło do stałego obiegu kulturowego.
Przede wszystkim strofa, odczytywana jako wezwanie do poświęcenia i oddania sprawie narodowej:
Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec
Mocno wybrzmiewa także ostatnia strofa wiersza, w której zaznacza się topos non omnis moriar, oznaczający nieśmiertelność artysty w jego dziele.
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic, tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba — w aniołów przerobi.
Dramat
Kordian (1833)
Kordian to dramat będący w znacznej mierze odpowiedzią na Dziady cz. III Mickiewicza. Imię tytułowego bohatera przypomina imię głównego bohatera Dziadów - Konrada. Słowacki podejmuje też podobną co Mickiewicz w swym arcydramacie tematykę- kwestię walki o niepodległość, znaczenie i rolę polskiej klęski podczas powstania listopadowego, zadania i misję poety romantycznego.
Zamiast Mickiewiczowskiej wizji Polski cierpiącej jak Chrystus w ramach przewidzianego boskiego planu, Słowacki proponuje formułę: Polska Winkelriedem narodów. Proponuje ona ideę poświęcenia, jednak raczej świecką, bez sakralizacji. Słowacki pisał Kordiana w okresie religijnego zwątpienia, stąd zapewne bardzo krytyczny obraz kościoła katolickiego w dramacie - papież jest tu wszak pokazany jako zupełnie religijnie obojętny przywódca polityczny.
Jeśli jakieś siły nadprzyrodzone mają wpływ na historię, to w świetle Kordiana jest to raczej szatan i jego słudzy, nie Bóg.
Dramat Słowackiego przedstawia dojrzewanie młodego bohatera. Od okresu młodzieńczej nadwrażliwości w duchu Cierpień młodego Wertera, poprzez wielką podróż po Europie połączoną z poznawaniem siebie i świata aż po udział w narodowym spisku w postaci nieudanego zamachu na cara, zakończonego pobytem w szpitalu dla obłąkanych i możliwą egzekucją.
Kordian ponosi klęskę- jego bohaterski, straceńczy czyn nie dochodzi do skutku z powodu wybujałej wyobraźni i wrażliwości romantycznego indywidualisty. Cały dramat przynosi gorzką ocenę niedoczynu powstania, braku spójnej idei narodowej oraz słabego przywództwa.
Więcej o Kordianie przeczytacie tutaj.
Balladyna (1834)
Dramat Balladyna jest opowieścią o najstarszych wydarzeniach w historii Polski, ale nie jest on dokładną rekonstrukcją historyczną.
Utwór można odczytywać jako wielowymiarową opowieść o złożonej ludzkiej naturze, magicznej sile władzy oraz konflikcie sumienia. Jednocześnie ukazuje obecność wyższej siły, która kieruje biegiem wydarzeń i historią losów ludzkich. Akcja utworu osadzona jest na dwóch płaszczyznach: realistycznej i fantastycznej.
Tytułowa bohaterka, wiejska dziewczyna o imieniu Balladyna, staje przed szansą awansu społecznego, jednak popada w grzech, mordując własną siostrę. Aby utrzymać zdobytą królewską koronę i władzę oraz chronić tajemnicę swojego pierwszego morderstwa, dopuszcza się kolejnych zbrodni i wygnania swojej matki. W końcu wyznaje: “(…) będę żyła, jakby nie było Boga”…
Juliusz Słowacki umieścił akcję dramatu w okolicach jeziora Gopło i miasta Gniezno, legendarnej kolebce polskiej państwowości. Fabuła nawiązuje do postaci Popiela, historycznego władcy nadgoplańskiej krainy. Istotnym elementem narodowym, o który walczą kolejni władcy, staje się skradziona legendarna korona Popiela.
W galerii postaci dramatu Słowackiego znajdują się różnorodne postacie, władcy i dworzanie, ale także mieszkańcy wsi, takie jak Wdowa - matka Balladyny, Filon - pasterz kochający poezję i poszukujący ideału kobiety, oraz Grabiec - prosty wieśniak pozbawiony dobrych manier i skłonny do nadużywania alkoholu. Natomiast Pustelnik - Popiel III, były król szczęśliwego kraju, wypędzony przez brata, stoi na straży praw moralnych i społecznych.
Słowacki rozbudowuje również fantastyczny świat w dramacie, wprowadzając kilka barwnych postaci, które ingerują “czarodziejskim sposobem” w świat doczesny i nadają bieg akcji. Wśród nich są rusałka, królowa Gopła - Goplana, oraz Chochlik i Skierka, którzy jej służą.
Balladyna to także opowieść o sile prawa i nieuniknionej karze za zbrodnie. Pokrzywdzeni i oskarżyciele ostatecznie zgłaszają się do królowej, aby domagać się sprawiedliwości. Jedynym słusznym wyrokiem staje się kara śmierci. Balladyna, od momentu popełnienia pierwszej zbrodni, jest nękana przez nieusuwalną plamę krwi na czole. Wskutek poczucia winy, Balladyna ostatecznie musi wydać na siebie skazujący wyrok, a jej śmierć następuje podczas uderzenia pioruna. W tym kontekście ocena postaci Balladyny nabiera nowego wymiaru. Bohaterka urasta do roli postaci tragicznej, której sprawiedliwość jest wymierzana przez świat natury.
Dramat Słowackiego ma charakter ironiczny. Słowacki powołał się na Ariosta, pisząc w liście do Krasińskiego o Balladynie, iż ta wychodzi na świat z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wewnętrzną siłą lekceważenia tłumu ludzkiego oraz porządku i ładu, które rządzą światem.
Mimo braku wprost zadeklarowanej więzi z dramatami Szekspira, w Balladynie odnaleźć można wyraźne nawiązania do Snu nocy letniej, Króla Leara czy Makbeta.
Lilla Weneda (1839)
W 1840 roku Juliusz Słowacki, przebywając na emigracji w Paryżu, opublikował dramat pt. Lilla Weneda. Podobnie jak w przypadku Balladyny, akcja sztuki osadzona jest w legendarnych czasach polskiej przeszłości, jest więc to kolejny dramat przedstawiający wizję polskich dziejów bajecznych. Poeta był wówczas zainteresowany stworzeniem narodowej mitologii, która umocniłaby tożsamość narodową, a jednocześnie wyjaśniałaby współczesny moment historyczny, ukazując przyczyny upadku powstania listopadowego oraz możliwe ścieżki przyszłego wyzwolenia.
W Lilli Wenedzie Słowacki przedstawia losy starożytnego słowiańskiego ludu zamieszkującego tereny nad Bałtykiem od I do IV wieku n.e. Być może Wenedzi mieli być przodkami Polaków, którzy w dawnych czasach zostali podbici przez wrogich Lechitów.
Lilla Weneda to historia kilku ostatnich dni ludu Wenedów, którzy są skazani na zagładę i walczą w krwawej wojnie przeciwko plemieniu Lechitów. Konfrontacja tych dwóch plemion to spotkanie dwóch różnych kultur, stylów życia i sposobów postrzegania świata. Wenedzi, piękni i rośli, mają króla Derwida, który jest także poetą i muzykiem. On i dwunastu harfiarzy stanowią centrum władzy Wenedów. Harfa, zwłaszcza ta należąca do Derwida, jest niezwykle ważnym przedmiotem, otoczonym kultem i posiadającym wielką moc. Wenedzi wierzą, że to dźwięki harfy dają im siłę, a bez niej są skazani na klęskę.
W rodzinie Derwida każdy członek wydaje się posiadać pewną magiczną moc. Starsza córka, Roza, jest postacią w rodzaju wieszczki, szamanki, druidki czy medium. Potrafi przepowiadać przyszłość, ale również posiada nadprzyrodzoną pamięć dotyczącą najdawniejszych czasów historii swojego ludu.
Jej młodsza siostra, Lilla, jest uosobieniem dobroci i niewinności. Jest kochającą córką i siostrą (choć równocześnie kochanką jednego z braci). Zygmunt Krasiński nazwał ją słowiańską Antygoną, odnosząc się do poświęcenia, jakie dziewczyna dokonuje, aby ocalić swoich bliskich.
Bracia, Lelum i Polelum, są nierozłącznymi wojownikami, wyjątkowo walecznymi i doskonale władającymi toporem.
Na czele ludu Lechitów również stoi królewska rodzina, ale jest zupełnie inna od rodziny Derwida, co oczywiście odzwierciedla różnicę między Lechitami a Wenedami. Wenedzi są uduchowieni, zapatrzeni w przepowiednie i głęboko uczuciowi. Można by ich porównać do elfów z tolkienowskiego uniwersum, choć Wenedzi nie są nieśmiertelni, co niestety przynosi im nieszczęście.
Lechici są zaś ludźmi twardo stąpającymi po ziemi, bardziej skupiają się na sprawach materialnych niż mistycznych. Zależy im na podbojach i łupach. Ich przywódcą jest Lech, którego żywiołem jest wojna. Jest on bratem Rolanda i praszczurem Sobieskiego, jak opisuje go sam Słowacki w przedmowie do dramatu. Duży wpływ na męża ma jego żona Gwinona, okrutna i bezwzględna kobieta pochodząca z Islandii. Jest matką kilku synów, z których najstarszy, Lechon, jest jej ulubieńcem.
Poza Wenedami i Lechitami w nadgoplańskiej krainie pojawiają się także ludzie niezaangażowani bezpośrednio w starcie plemion - jest to chrześcijański misjonarz Gwalbert (któremu udało się, jak dotąd, nawrócić tylko Lillę) i jego sługa Ślaz. Ten ostatni to jedna z najciekawszych, obok Gwinony, postaci dramatu. Bohater groteskowy, niejednoznaczny. Z jednej strony cwaniak, tchórz i egoista, z drugiej strony jednak osoba obdarzona zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym (którego Wenedowie sią zupełnie pozbawieni). Ślaz jest także nośnikiem ironii oraz swoistego komizmu w dramacie.
Głównym wątkiem utworu jest próba (czy raczej wiele prób) uratowania Derwida oraz braci z niewoli podjęta przez Lillę Wenedę. Próba to ostatecznie kończy się śmiercią Lilli uduszonej przez Gwinoną w akcie osobistej zemsty za zamordowanie przez Rozę jej syna Lechona. Jednak, jak powiada Roza: Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy.
Właściwie zasadniczy zarys akcji dramatu poznajemy już w Prologu, w którym przepowiednia Rozy Wenedy stanowi swoistą ekspozycję. Dowiadujemy się z niej, że wszystkim Wenedom pisana jest śmierć. Ocaleje jedynie Roza, która zapłodniona przez popioły pomarłych rycerzy, porodzi mściciela:
Słowacki umarł młodo, otoczony niewielką grupką wielbicieli, do których zaliczyć można Ludwika Norwida (brata Cypriana) oraz Zygmunta Szczęsnego Felińskiego.