Wesele - zbiorowy portret Polaków

Akcja Wesela rozgrywa się w listopadzie 1900 roku na wiejskim weselu inteligenta Lucjana Rydla - Pana Młodego z wiejską dziewczyną - Jadwigą Mikołajczykówną z podkrakowskiej wsi Bronowice - Panną Młodą. Wydarzenie to było symptomem tak zwanej chłopomanii - a więc podyktowanej modą fascynacji inteligentów młodopolskich kulturą i stylem życia ludu. Wcześniej chłopkę poślubił inny artysta krakowski - malarz i poeta Włodzimierz Tetmajer i to on, jako Gospodarz, użycza swego domu weselnikom.

W bronowickiej chacie spotykają się wszystkie stany - przekrój polskiego społeczeństwa. Mamy więc tu przedstawicieli inteligencji, artystów krakowskich, małopolskich chłopów a także Księdza i Żyda jako nieodłączne figury dla literackich reprezentacji polskiego społeczeństwa.

Utwór ma w I akcie wymiar realistyczny. Bohaterowie tańczą do dźwięków autentycznej, ludowej muzyki. Goście z miasta mówią językiem literackim, zaś chłopi - lokalną gwarą. Przestrzeń wypełniają autentyczni ludzie - realne osoby, z którymi Wyspiański znał się osobiście i z wieloma się przyjaźnił. Potęguje to realistyczny charakter dramatu.

Akt I Wesela ukazuje bohaterów w licznych interakcjach, krótkich dialogach, które wprowadzają nas od razu w atmosferę zabawy. Leje się alkohol, słychać muzykę i tańce. Krótkie rozmowy, jakie toczą ze sobą bohaterowie pozwalają zaprezentować ich zarówno w wymiarze indywidualnym - jako konkretnych ludzi, z charakterystycznymi dla siebie cechami, jak też i społecznym - a więc jako reprezentantów swojej grupy społecznej.

Samo wesele inteligencko-chłopskie jest, wydawać by się mogło, pojednawczym gestem, wykonanym przez inteligencję szlacheckiego pochodzenia w kierunku chłopów. Wszak w Galicji pańszczyzna, a więc w istocie niewola chłopów, została zniesiona dopiero w 1848 roku, więc lud miał powody, aby z podchodzić do “panów” ze dużą dozą nieufnością, a nawet skrywaną nienawiścią.

Inteligencja

Przebywający na weselu w Bronowicach artyści krakowscy mają do chłopów stosunek ambiwalentny. Z jednej strony są szczerze zauroczeni ludową kulturą oraz…tym wyobrażeniem ludu, który noszą w swojej świadomości, z czego nawet zdają sobie sprawę: w oczach naszych chłop urasta/ do potęgi króla Piasta! - zauważa Poeta.

Z drugiej strony obawiają się chłopów - ich fizycznej siły, braku zahamowań, kultury, prymitywizmu, które to cechy im przypisują. Przyznaje to nawet wcześniej podziwiający w chłopach godność Piastów - Gospodarz:

Ha! temperamenta grają!
Temperament gra, zwycięża;
tylko im przystawić oręża,
zapalni jak sucha słoma;
tylko im zabłysnąć nożem,
a zapomną o imieniu Bożem

Inteligencja ma więc niejednoznaczny stosunek do chłopów, ale jednoznacznie negatywny, podszyty dekadenckim zwątpieniem we własne siły, stosunek do samej siebie. Niewiarę we własne działanie zdradza Poeta, skarżąc się na niemoc twórczą:

tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy,
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy;
duch się w każdym poniewiera
i chciałby się wydrzeć, skoczyć

Nielepsze jest samopoczucie Dziennikarza, który w rozmowie ze Stańczykiem ujawnia całą niewiarę we własną grupę społeczną, w przewodnią rolę inteligencji, a nawet swoiste masochistyczne upodobanie do mentalnego samobiczowania. Jego stan psychiczny bardzo dobrze streszczają słowa - Nad przepaścią stoję i nie znam, gdzie drogi moje.

Postrzeganie odmiennej grupy społecznej jako innych

Wspólna zabawa nie jest w stanie przesłonić nieporozumień w relacji między chłopstwem a inteligencją. Czepiec próbuje nawiązać rozmowę o polityce z Dziennikarzem, ale ten go zbywa, nie widząc w chłopie partnera do poważnej rozmowy. Dziewczęta z miasta chciałyby potańczyć z drużbami - wiejskimi chłopakami, ale ciotka - Radyczni, je od tego odwodzi. Sama próbuje nawiązać pogawędkę z wiejską kobietą - Kliminą - i okazuje ignorancję w sprawach związanych z rolnictwem.

Pan Młody, choć szczerze zakochany w swojej świeżo poślubionej małżonce, zupełnie nie podziela jej pragmatyzmu i rzeczowości i upaja się wiejskim życiem, które dla niego cały czas jest dopiero co przybranym kostiumem.

Inteligenci są cały czas świadomi, że chłopi to dla nich “oni” - ci “inni.” Przyglądają im się z fascynacją, podziwem, ale także z niepokojem czy wręcz lękiem.

Chłopi ze swojej strony także mają świadomość “inności” panów z miasta. Nawet wtedy, gdy cieszą się ze wspólnej zabawy, jak Ojciec w rozmowie z Dziadem:

DZIAD

Piekne pany, szumne pany,

i cóż wy na to mówicie,

że to niby różne stany - ?

OJCIEC

Co tam po kim szukać stanu.

Ot, spodobała się panu.

Jednakowo wszyscy ludzie.

Ot, pany się nudzą sami,

to sie pieknie bawiom z nami.

DZIAD

Bawiom, bawiom, moiściewy,

a toć były dawniej gniewy!

Chłopi nie tylko mają świadomość, że panowie są inni i naznaczeni jakąś słabością - jak powiada Czepiec: z miastowymi to dziś krucho. Mają także nad inteligencją tę przewagę, że są pewni siebie, pozbawieni kompleksów, dumni zadowoleni ze swojej pozycji i kultury - nie dotknął ich duch dekadencji.

OJCIEC

A bo lo nich to rzecz nowa,

co jest lo nos rzeczą starą,

inszom sie ta rzondzom wiarą,

przypatrujom sie jak czarom.

GOSPODARZ

A to dla nich nowe rzeczy,

to ich z ospałości leczy.

CZEPIEC

Pan brat - z miasta - do nas znowu.

Jak się panu na wsi widzi?

POETA

Jak u siebie za pazuchą.

CZEPIEC

Tu ta ładniej, tam to brzydzij;

z miastowymi to dziś krucho;

ino na wsi jesce dusa,

co się z fantazyją rusa.

Między chrześcijańskimi Polakami a ludnością żydowską przebiega kolejna kulturowa linia demarkacyjna. I mimo, że Pan Młody deklaruje pojednawczo w rozmowie z Żydem: No, jesteśmy przyjaciele. Ten odpowiada błyskotliwie: No, tylko że my jesteśmy tacy przyjaciele, co się nie lubią.

Żyd trafnie rozpoznaje powierzchowność pojednania chłopsko-inteligenckiego, jakie dokonuje się w bronowickiej chacie, mówiąc o weselu:

ŻYD

Taka szopka,

bo to nie kosztuje nic

potańcować sobie raz:

jeden Sas, a drugi w las.

Spotkania z widmami

Krótkie rozmowy toczone w I akcie Wesela odmalowują portert ludzi, którzy jednoczą się w zabawie, ale w istocie należą do oddzielnych grup, nie rozumiejących się nawzajem. Wspólna zabawa nie jest w stanie wyleczyć bohaterów z ich problemów, kompleksów i lęków. Komediowa atmosfera stopniowo ustępuje mrocznej, realizm przechodzi w symbolizm aktu II.

“Zaproszony” na wesele Chochoł sprowadza ze sobą widma: Przyjdzie to gości wiele (…) co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach.

Marysia, będąc w związku z nowym mężczyzną, widzi swojego zmarłego w dalekich krajach ukochanego - artystę. Scena ich spotkania wyraźnie nawiązuje do atmosfery i tematyki Dziadów cz. II i IV.

Dziennikarz jest udręczony jałową codziennością, nie radzi sobie ze swoją rolą inteligenta publicznego, w którą nie wierzy. Stańczyk demonstruje jego kompleksy i zwątpienie, a także poczucie winy, będące przykrywką dla bezradności i bierności.

Poeta zanurzony w dekadenckiej, wysmakowanej poezji przeżywa słabość twórczości, marzy o wielkim dziele, które mogłoby, na wzór poezji romantycznej, przewodzić narodowi. Wizualizacją tych marzeń staje się spotkanie z Rycerzem, będącym uosobieniem wielkości i męstwa polskiego rycerstwa spod Grunwaldu.

Pan Młody poprzez zawarcie małżeństwa z chłopką próbuje wyrwać się z pospolitości swojego miejskiego, leniwego życia i zaznać nowej energii u boku wiejskiej żony. Pojawienie się Hetmana ujawnia jego kompleksy i poczucie winy z powodu podświadomego lęku przed zerwaniem ze swoją grupą społeczną.

Upiór - Jakub Szela pojawia się przed Dziadem, przypominając mu krwawe powstanie chłopów przeciwko szlachcie.

Gospodarz pełni szczególną rolę - łączy obie grypy społeczne, urasta do rangi symbolu zjednoczenia. Odwiedzający go Wernyhora wydaje się przynosić perspektywę wielkiego odrodzenia - zwycięskiej walki. Gospodarzowi marzy się rola przywódcy, do której wydaje się być szczególnie predysponowany. Jednak ostatecznie swojej misji nie realizuje, oddaje złoty róg w ręce Jaśka, a ten gubi go pochłonięty poszukiwaniem czapki z piórami.

Podczas tej niezwykłej weselnej nocy - chwili osobliwej- bohaterowie zostają więc poddani swoistej psychoanalizie - konfrontują się z własną podświadomością, co pozwala im ujawnić skrywane obawy i pragnienia. Jest wśród nich pragnienie wyzwoleńczego czynu, o którym nie śmieli marzyć, a teraz uwierzyli w możliwość jego realizacji. Jednak zapału tego nie starcza na długo.

W III akcie Wesela rozgrywa się dramat zmarnowanej szansy. Całe pokolenie, ukształtowane przez pamięć o klęskach powstań oraz młodpolską dekadencję okazuje się niezdolne do podjęcia skutecznego działania. Zawodzą zarówno inteligenci jak i chłopi, wszyscy zjednoczeni w chocholim tańcu, muszą czekać być może na kolejną szansę zawalczenia o narodową wolność.